Na dobry początek roku temat trochę lżejszy w kolorze, żeby 2010 właśnie taki był, lekki i słodki jak wata cukrowa.
Zapytano mnie ostatnio czy męska różowa koszula jest w dobrym guście i czy mieści się w kanonach dress code. Ten kolor wciąż budzi dużo kontrowersji i pytań. Tak naprawdę róż, stał się kolorem akceptowalnym przez mężczyzn całkiem niedawno. Jeszcze 40-50 lat temu, wciąż był kolorem tabu, zakazanym, niechcianym, chociaż i od tej reguły były wyjątki bo z dużym upodobaniem nosił ponoć różowe koszule słynący z elegancji i świetnego wyczucia stylu Cary Grant. Dopiero rewolucja obyczajowa lat 70 rockandrollowo wprowadziła ten kolor do męskiej szafy. W dzisiejszej dobie eklektyzmu i twórczej wolności, różowe koszule stały powszechnie akceptowalne również kręgach biznesowych i na dobre zagościły w stałej ofercie nawet tak konserwatywnych koszulowych producentów jak ci ze słynnej londyńskiej Jermyn Street, będącej ostoją brytyjskiej tradycji krawieckiej. Prekursorem był nowatorski jak na tę okolice Thomas Pink który wprowadził świeży powiew pastelowych kolorów w świat męskich koszul i oczywiście nie mogło zabraknąć w tym zestawie nomen omen różu. Uwaga kolor różowy nie jest dla wszystkich. Bynajmniej nie każdemu pasuje bo bezkompromisowo podkreśla bladość cery i nie daj Boże podkrążone zaczerwienione (vel; przepite) oczy. Ale pomijając te względy różowa koszula to ciekawa alternatywa dla tych bladoniebieskich a na dzień do biura mniej oficjalna niż zbyt formalna biel. Idealnie funkcjonuje z szarymi czy granatowymi garniturami. Przy odrobinie twórczej wyobraźni fajnie komponuje się z kolorami ziemi, brązami itd. Absolutnie jest warta uwagi, mieści się w biznesowym dress code i jest już chyba pozbawiona wszelkich niezdrowych konotacji. Nawet już nie jest ekstrawagancją.
niedziela, 3 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz