niedziela, 27 lutego 2011
"Szalona miłość – Yves Saint Laurent”.
Dzisiaj trochę zmienię tematykę.
Przydarzyło mi się wczorajsze przedpołudnie spędzić na przedpremierowym seansie filmu „Szalona miłość – Yves Saint Laurent”. Było oczywiście o modzie, cudowne kolekcje, przepiękne ubrana. Pan YSL stylowy, rasowy, bezsprzecznie fenomenalnie ubrany. Ale ten film nie o tym....
To coś jak dokument, opowieść Pierra Bergera, wieloletniego partnera projektanta o ich życiu prywatnym. Intymna opowieść starego człowieka....
To mnie chyba wzruszyło najbardziej. Jest coś dla mnie niesamowicie poruszającego w opowieściach starych ludzi. Mało słów dużo prawdy.....
Minęło od seansu kilkanaście godzin, pewne zdania wracają do mnie....
Niby film o wielkim projektancie, wizjonerze, geniuszu, ale tak naprawdę o samotności, cierpieniu, i o tym jak nie wiele po nas zostaje. Ludzkie wspomnienia, jakieś przedmioty, skorupy, które w nowych domach zaczną nowe życie.
O ile film pojawi się w kinach to szczerze polecam.
Tym, co kochają modę też, ale przede wszystkim, tym myślącym, rozumnym ludziom, których ciekawi drugi człowiek....piękna muzyka, piękne zdjęcia, piękne wzruszające epitafium dla miłości....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz