sobota, 28 listopada 2009

refleksje znad talerza


Wczorajszy wieczór dane mi było spędzić w sposób bezwzględnie uroczy.
Elegancka kolacja dla kilkudziesięciu zaproszonych na tę okazję gości w stylowych ekskluzywnych wnętrzach hotelu Bristol, tak naprawdę była dodatkiem do serwowanej na żywo przez orkiestrę kameralną muzyki Haydna i Bacha. Ten dość ciekawy pomysł propagowania i dzielenia się swoją pasją do muzyki wprowadza w życie pewien mieszkający w Polsce brytyjski gentleman. No ale, zostawiając wykwintne menu to na talerzu i to muzyczne na boku, moje refleksje oczywiście skupiły się na odzieniu.
Towarzystwo było mieszanego pochodzenia sporo obcokrajowców, Brytyjczycy, Amerykanie, sporo Polaków. Nasz gospodarz witał gości w eleganckim czarnym smokingu, a wetknięta w kieszonkę wzorzysta złoto bordowa poszetka świetnie przełamywała konserwatyzm ubioru, pokazując jak dyskretnie, świadomie i z klasą można zabawić się konwencją, wnieść ducha świeżości i mody, nie łamiąc przy tym zasad dobrego smaku. Tak czy owak był nieprzyzwoicie elegancki.


Moje refleksje dotyczą reszty Panów i tego co dane mi było zobaczyć. Dodam na początek że nikt oczywiście nie przyszedł w swetrze, czy dżinsach. Wszyscy Panowie mieli na sobie marynarki albo garnitury. Mimo to rozrzut elegancji zaprezentowanych zestawień był dość szeroki. Konfiguracje chyba wszystkie z możliwych. Była marynarka klubowa łączona z muszką na anglojęzycznym starszym panu, podobno pisarzu. Było oczywiście szerokie spektrum krawaciarzy,była marynarka w tandemie z koszulą w prążki i fularem, itd. Wreszcie coś co skłoniło mnie do napisania tego posta. Dwóch młodych mężczyzn miało na sobie podobny zestaw. Każdy z nich mial ciemny garnitur zestawiony z białą koszulą z zapinanymi na spinki mankietami,ale potraktowaną bez krawata. Dziwny to był widok tak jakby właściciel nie mógł się zdecydować: mam być formalny? czy na luzie? Elegancko? czy klubowo? Nie wiem. Na przeciwko Bristolu jest słynne, kultowe czynne całą dobę bistro „Przekąski Zakąski”, więc może plan był taki, że po koncercie 2 wódeczki na stojaka, a potem w miasto. Okolice Bristolu, Teatru Wielkiego i Krakowskiego Przedmieścia to aktualnie najbardziej snobistyczne imprezowo rewiry Warszawy. Może stąd ten pomysł na dwa w jednym ?


Tak czy owak moim zdaniem pudło! Taka konfiguracja jest kompletnie nietrafiona, ani na jedną ani na drugą okolicznosć, bo wygląda raczej jak stylizacja na wiejskim weselu o 2:30 nad ranem, kiedy już wszystkim jest wszystko jedno, kto ? co ? z kim ? i ośmielone w żyłach krążącą wódeczką chopaki, na pocztek zdejmują kraaaaaawaty ...

1 komentarz:

  1. Na weselu krawata nie zdejmować? Marynarki nie zdejmować?

    (celowo pomijam resztę - mało dyplomatycznie, ale szczerze)

    OdpowiedzUsuń