sobota, 30 października 2010

garnitur - literatuta tematu


Wpadła mi w ręce bardzo ciekawa książka w zasadzie księga, stricte dedykowana męskiemu garniturowi. Taka skondensowana historia przemian, trendów i garniturowych ikon z ostatnich kilkudziesięciu lat. Fascynujące spojrzenie na najbardziej wszechobecny męski uniform i symbol statusu mężczyzny od zacnej klasyki po ryzykowne innowacje. Fantastycznie ilustrowana książka prowadzi czytelnika przez meandry garniturowej mody od 1860r. do współczesności, od dandysa do dyplomaty, od stylu prawników po styl gwiazd estrady. Opatrzona przedmową Richarda Jamesa słynnego krawca z Savile Row uchonorawanego nagrodą Bespoke Designer of The Year stanowi ciekawą pozycję dla wszystkich miłośników garniturów i męskiej klasyki. Polecam.
"Sharp Suits" - Eric Musgrave







czwartek, 28 października 2010

Ikona stylu - Lino Ieluzzi

“Style is not fashion, it's something we have inside”.
L. Ieluzzi

Jeżeli zaglądacie na sartorialista to często możecie na zdjęciach spotkać tego Pana. Właściciel badaj najsłynniejszego sklepu z odzieżą męską w Mediolanie Al Bazar, Lino Ieluzzi, emanuje własnym niepowtarzalnym stylem. Łącząc klasyczne koncepcje z nietuzinkową mieszanką kolorów, niebywałą nonszalancją i świetnym krawiectwem stał się ikoną stylu na całym świecie. Uważany jest za mistrza sprezzatury, odważnego mieszania barw i noszenia dwurzędówki tak swobodnie jak bluzy od dresu. Często nie zapina mankietów koszuli, marynarkę wbrew regułom nosi rozpiętą, bawi się detalami. Zamiast poszetki nosi rękawiczki w kieszonce, a do dżinsów dowiesza dewizkę na łańcuszku. Uwielbia szerokie włoskie kołnierzyki,a do nich duże węzły krawatów, zawiązane tak nonszalancko, że można by pomyśleć, że powstały w biegu. Ale jego z pozoru niedbały styl jest głęboko przemyślany. Perfekcyjnie klasyka zmiksowana z włoskim temperamentem i z nutą szaleństwa. Lino wciąż przesuwa granice stylu wnosząc w nie świeże powietrze i ducha zabawy, ale nieodmiennie pozostając w klimatach klasycznej elegancji. To świetny przykład jak można nawet w takim wieku doskonale bawić się modą z dystansem do siebie i niezłomnych zasad. W Mediolanie mieście mody wśród setek sklepów z odzieżą jego kultowy Al Bazar na via A. Scarpa 9 słynie z doskonałej selekcji. Nienaganne krawiectwo, luksusowa jakość tkanin, przyjazna atmosfera i nieustający entuzjazm Lino sprawiają, że od ponad 30 lat ma wiernych miłośników. Al Bazar jest trochę obok typowej włoskiej mody, to raczej stylowa kolekcja osobliwości, inspiracji, kolorów, pozornego wyrafinowanego chaosu i odwagi łamania reguł. Zupełnie taka jak jego właściciel.









poniedziałek, 18 października 2010

Sententia divisa


Dzisiaj krótko. Wpadła mi w oko taka sentencja.

„Im lepiej będziesz ubrany, tym lepszą dostaniesz obsługę”

I jak tu stwierdzić, że to nieprawda??? Pozostaje mi przyznać, że to święta racja. Na tym właśnie polega potęga właściwego wizerunku i manipulacji, która z niego może wynikać.

sobota, 16 października 2010

Wąski krawat –studium przypadku


Ponieważ znowu stał się modny, zadajecie sporo pytań w kwestii szerokości krawata. Czy to chwilowa moda czy elegancka klasyka? Jak? I do czego go nosić.?

To już kolejny raz, kiedy wąski krawat zawitał w męskiej szafie, więc już zahaczamy o klasyk. Po raz pierwszy pojawił się pod koniec lat 20’ XX w jako skutek kryzysu związanego z I Wojna Światową. Kolejna inwazja nastąpiła w połowie lat 50’ jako reakcja panującej mody na amerykańską zimną wojnę, wojnę w Korei i ponure nastroje społeczne. Garnitury stały się bardziej konserwatywne, klapy mniejsze a krawaty rzecz jasna cieńsze. Jasne wyraziste kombinacje barw zostały zastąpione przez subtelne wzory i stonowane kolory. Tak, więc kwintesencją epoki stał się wąski czarny krawat. Spopularyzowany wśród nastolatków w epoce rockabilly przez takie gwiazdy jak Elvis, w latach 60’ wąziutki 2, 5 cm szerokości krawat został ulubionym atrybutem studentów i konserwatywnych mężczyzn. Kolejny powrót to lata, 80’ kiedy za sprawą muzycznej nowej fali stał się symbolem odrzucenia kwiecistej niechlujności stylu lat 70’.



Co do tego jak go nosić?.
Krawaty bardzo wąskie typu „śledzik” vel „szczypiorek” postrzegane są, jako awangardowe i ekstrawaganckie, zatem nie na każdą okazje się nadają. Pasują raczej do nieformalnych i mocno niezobowiązujących okoliczności. W sytuacjach bardziej formalnych lepiej wybierać nieco szersze krawaty ok. 4-5 cm, co i tak w zestawieniu ze standardowym rozmiarem jest zdecydowanie poniżej normy, więc wciąż mowa o wąskim krawacie. (za model klasyczny najbardziej uniwersalny uważa się krawaty o szerokości ok. 8 – 8, 5 cm.) Ale kwestie wyboru krawata ze względu na sytuacje są mniej istotne, bo podobnie jak w przypadku innych części garderoby najważniejsze są proporcje. To, jaki wybrać krawat powinno bardziej zależeć od proporcji ciała i garnituru, niż od mody i okoliczności noszenia. Zasadniczo krawat powinien być mniej więcej podobnej szerokości, co klapy marynarki i pasować do szerokości ramion. Zatem szczupli Panowie mogą swobodniej eksperymentować z wąskimi krawatami. Gorzej jest w drugą stronę, bo przy zbyt masywnej sylwetce, szerokiej szyi, albo nader zaokrąglonym brzuchu wąski krawat tylko podkreśli dysproporcje. Optymalny węzeł to pół – Windsor lub najprostsze „four in hand” ale to już trzeba dobrać do grubości tkaniny krawata i rozpiętości skrzydełek kołnierzyka.

środa, 13 października 2010

jesień w stylu Barbour


Taka piękna złota jesień nieodmiennie kojarzy mi się z weekendowym stylem starej Anglii. Miękko wygodnie, ciepło i nastrojowo. Idealnie w takie jesienne klimaty wpisuje się kultowa już brytyjska marka Barbour. Historia firmy sięga 1894r.

Bernhard Roetzel w swojej biblii męskiej elegancji napisał „Wydawać by się mogło, że kupując kurtkę Barboura nabywamy kurtkę przeciwdeszczową. Nic bardziej mylącego – przede wszystkim kupujemy sobie udział w międzynarodowym stylu życia…. Jeżeli nie jesteśmy pewni co powinniśmy na siebie włożyć zawsze możemy po prostu włożyć Barboura. Może to zabrzmi absurdalnie, ale na wieczornym przyjęciu lepiej jest się pojawić w dżinsach, swetrze i kurtce Barboura, niż źle skrojonym smokingu czy źle dobranych butach… W całej Europie Barbour jest biletem wstępu do sfer wyższych … niosąc ze sobą dobry styl, wyczucie smaku i przywiązanie do tradycji…” Nie wiadomo, co stoi za tym fenomenem, bo przecież odzież tej marki nie jest przesadnie kosztowna, jest powszechnie dostępna, można ją kupić w każdym większym europejskim mieście nawet w Warszawie, więc to pewnie dobra sława, wieloletnia historia i te trzy herby brytyjskiej rodziny królewskiej na podszewce zapewniły marce taki splendor. Barbour jako jeden z nielicznych producentów odzieży może poszczycić się oficjalną rekomendacją i wieloletnią sympatią królowej i książąt Edynburga i Walii.

Firma słynie przede wszystkim z chronionych patentem woskowanych kurtek. Podobno nie do zdarcia. Na kraciastej podszewce, do dziś wykonane są z egipskiej bawełny, którą potem impregnuje się ciekłym woskiem. Po sukcesie wodoodpornych kurtek i płaszczy kolekcja znacznie się rozrosła. Teraz to także marynarki, spodnie, swetry i akcesoria. To się zmieniło, ale rodzinna firma Barbour wciąż pozostała wierna tradycji, stając się synonimem świetnej jakości, dbałości o detal, wygody użytkowania i przynosząc na myśl nostalgiczną przepiękną malowniczość jesiennego krajobrazu .




piątek, 8 października 2010

Wall Street Money Never Sleeps

Przepraszam was za długie niepisanie na blogu ale obowiązki zawodowe mnie po prostu pożarły
Z racji na niedawną polską premierę filmu „Wall Street Money Never Sleeps „ napiszę o tym kilka słów. Sądząc po spekulacjach trendseterów kolejna odsłona o wielkich pieniądzach znów namiesza w modzie męskiej.


Kiedy w 1987 r. na ekranach pojawił się „Wall Street” Olivera Stona kostiumy z tego filmu szybko stały się jedną z najbardziej rozpoznawalnych filmowych stylizacji. Gordon Grekko (w tej roli Michael Douglas) w białym kołnierzyku przy niebieskiej koszuli i Bud Fox (Charlie Sheen) w czerwonych szelkach przeszli do legendy kina, jako ikona stylu władzy, dużych pieniędzy i maklerskiego know how. Film stał się tym dla mody męskiej, czym dzisiaj jest „Sex in the city” dla pań.


Tym razem znów projekt kostiumów do kolejnej części filmu Oliver Stone powierzył Ellen Mirojnick. Czasy się zmieniły sytuacja gospodarcza i świat wielkiej finansjery również, więc i kostiumy musiały przejść swoją metamorfozę. Przez te lata dress code na Wall Street ewaluował. W zależności od firmy jest on różny, ale we wszystkich obowiązuje przywiązanie do drogich luksusowych dodatków i dizajnerskich markowych butów. Z jednej strony wciąż są firmy, w których preferowany jest nienaganny prosty styl, ale na drugim krańcu skali są firmy, które zachęcają do bardziej zrelaksowanego stylu typu dress code casual. Są nawet takie, których maklerzy mogą występować w szortach, koszulkach polo i bajsbolówkach. Wall Street jest różnorodne, ale wciąż pozostaje symbolem drogiego stylu, pełnego zaufania do własnej osobowości i polotu. Na tej bazie powstały kostiumy do nowego filmu. Jak przystało na czasy załamania koniunktury kostiumy są bardziej subtelne z pozoru nawet nudne, ale w detalu wciąż pozostają niebagatelnie luksusowe, wysmakowane i bardzo nowoczesne. Na początku filmu Gordon Gekko w jednorzędowym szarym wełnianym garniturze od Canalli jak rekin czai się do ataku. Jego koszule najpierw białe i błękitne potem stają się grubsze i bardziej kolorowe. Wszystkie użyte materiały pochodzą od słynnych wytwórców Dormeuil, Holland & Sherry. W końcówce filmu mamy doczynienia już z prawdziwym bespoke najwyższej próby. Chyba nieprzypadkowo w scenariuszu zaplanowano przeprowadzkę Mr. Gekko do Londynu. Zatem mamy idealne miarowe krawiectwo z Salvile Row, buty szyte na miarę i luksusowe dodatki (łańcuszek od zegarka- jaki smaczek). Po prostu każdy szczegół garderoby jest wart uwagi. Filmowy partner Gordona Jake Moore, grany przez Shia LaBeouf podobnie do swojego idola jest bogaty rządny władzy i chce od życia wszystkiego, co najlepsze. Nosi szyte na miarę garnitury każdy wart, ponad 6500$, ale z nieco cieńszej tkaniny, bardziej włoskie, bardziej zadziorne. Koszule zapinane pod szyją na dwa guziki i krawaty od Hermesa. Wszystko ultra nowoczesne o ostrej linii by podkreślić drapieżność i zachłanność na sukces. A do tego mokasyny od Ferregamo i nonszalancka skurzana kurtka od Belstaff. Bo właśnie takie jest współczesne Wall Strett. Szybkie, modne ale i luksusowe. Specjaliści od nadchodzących trendów uważają, że nowy film Olivera Stano to świetna pożywka dla męskiego świata mody i ,że np. okulary Pana Gekko w jasnej przeźroczystej oprawce teraz staną się nowym must have it. Zapewne tak będzie bo świat potrzebuje inspiracji, a ja swoją drogą zapraszam do kina, chociażby dla samego podglądania męskiego rasowego stylu no i rzecz jasna dobrego aktorstwa.